Previous Next

Kolonia do Zakopanego z wizytą na Słowacji, w Krakowie i Energylandii –najlepiej przeżyte wakacje

Galeria 

„Nudzi mi się” – ile razy słyszeliśmy podczas wakacji to paradoksalne stwierdzenie z ust naszych najmłodszych. Tak może jest gdzieś i nadal, ale nie podczas kolonii zorganizowanych przez księdza Łukasza Wdowczyka z Parafii pw. WNMP w Gryficach. To co przeżyły dzieci i młodzież podczas jednego turnusu od 27 czerwca do 06 lipca 2022 zostanie im w pamięci zapewne do końca życia. Niesamowite wrażenia od pierwszego do ostatniego dnia z tak bogatym zestawem atrakcji dla dzieci w każdym wieku. Już sam wybór miejsca pobytu – ośrodek z widokiem na Kasprowy Wierch i nieco dalej w prawo na symboliczny Giewont – robił oszałamiające wrażenie. Ani minuty nie było czasu na nudę. W ciągu wszystkich dni przeszliśmy z przewodnikiem Darkiem prawie 80 km. Pierwszą przygodą było pokonanie najbogatszej w całych Tatrach w skalne krajobrazy - Doliny Kościeliskiej do schroniska PTTK na Małej Polanie Ornaczańskiej (1100 m.n.p.m.). Wszystkie dzieci spisały się dzielnie. Każdy doszedł o własnych siłach, tylko czasami opiekunowie i starsi koloniści pomagali młodszym; nawet deszcz nie przeszkodził w zdobywaniu kolejnych punktów trasy.

Kolejny dzień to spływ Dunajcem od przystani flisackiej w Kątach Flisackich do Szczawnicy. Przesympatyczni flisacy pousadzali nas po 12 pasażerów na ręcznie wykonanych przez siebie tratwach. Potem „grzecznie” przepłynęliśmy cały najpiękniejszy przełom Dunajca z widokiem na słynne pienińskie Trzy Korony. Właściwie to było ich nawet pięć: Babka, Dziadek, Wysoka Kaśka, Gruba Baśka i Kudłata Maryśka. Podróż trwała 2,5 godziny. Po przerwie na lody, prosto ze Szczawnicy pojechaliśmy autokarem nad Zaporę Czorsztyńską. Tam podziwialiśmy dawne nadgraniczne strażnice zamek w Czorsztynie i Niedzicy. Następnym punktem wprawy był skarb polskiej kultury gotyckiej – drewniany kościół Świętego Michała Archanioła (z XV w.) w Dębie Podhalańskim. Tutejszy Ksiądz proboszcz opisał nam historię tego bezcennego zabytku, w tym jak Amerykanie chcieli go od nas kupić. Na jedno z pytań brzmiących „ile warte są poszczególne elementy wyposażenia” – odpowiedział „jedna polichromowana belka mogłaby być ewentualnie wypożyczona na tydzień za 1 milion dolarów”. Kolejnego dnia czekała na nas Słowacja. Objechaliśmy od wschodu Tatry Wysokie. Podziwialiśmy Wielką Koronę Tatr, z najwyższym szczytem Gerlach (2655 m.n.p.m.) i nieco niższą Łomnicą (2634 m.n.p.m) oraz wiele innych gór. Przeszliśmy w temperaturze 6°C. Jaskinię Bielańską - jedną z największych jaskiń w Europie. Następnie podjechaliśmy nad przepiękne jezioro -Szczyrbskie Pleso. Obeszliśmy je całe dookoła pieszo. Był też oczywiście czas wolny na zakup pamiątek, czegoś na ząb i tak w słowackich nastrojach powróciliśmy do Polski. W tym miejscu warto zaznaczyć, że każdego wieczoru, gdy powracaliśmy z gór praktycznie nikt nie odczuwał zmęczenia. Graliśmy w gry planszowe, sportowe (dominowała kometka i piłka siatkowa) i gdy przychodził czas na ciszę nocną, jakoś tak dziwnie się okazywało, że nie wszyscy mieli ochotę kłaść się do snu.

Kolejny dzień to wyjazd autobusem na Palenicę Białczańską, skąd piechotą udaliśmy się nad Dolinę Pięciu Polskich Stawów. Po drodze mogliśmy podziwiać największy w Polsce wodospad Siklawa. Nad nim jeszcze sporo zalegającego śniegu, które zgodnie z informacją naszego przewodnika już tam pozostanie do kolejnej zimy. Po dotarciu do Schroniska w Dolinie, jak zawsze w pełnym składzie z uśmiechami na twarzy (nikt nie odstawał i nie zrezygnował w połowie wyprawy), był czas na porządny posiłek i podziwianie widoków. Następny dzień w porównaniu z dotychczasowymi był już zupełnie lightowy. Dosłownie tylko kilka kilometrów marszu. Wjazd kolejką wagonikową na Gubałówkę, spacer po górze i zjazd kolejką krzesełkową z Butorowego Wierchu. Odwiedzenie Sanktuarium Fatimskiego na Krzeptówkach oraz Cmentarza Zasłużonych Polaków na Pęksowym Brzysku, gdzie odwiedzających ten zabytkowy cmentarz wita umieszczona na drewnianej tablicy zdobiącej wejście maksyma: Ojczyzna to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć, tracą życie. Zakopane pamięta.

Tutaj mogliśmy zobaczyć groby m.in. pisarza Kornela Makuszyńskiego (tak tego od Koziołka Matołka), Władysława Orkana, Kazimierza Przerwy-Tetmajera, Tytusa Chałubińskiego i wielu innych. Po chwili zadumy w pobliskim kościele pw. Matki Boskiej Częstochowskiej, cała grupa udała się spacerkiem na słynne zakopiańskie Krupówki. Cel następnego dnia to Morskie Oko. Trasa na odcinku do Palenicy Białczańskiej i Wodgrzmotów Mickiewicza taka sama jak w przypadku Doliny Pięciu Polskich Stawów. Dalsza już mniej wymagająca od Doliny Pięciu Polskich Stawów, tym niemniej czasami dość stroma. Właśnie tymi stromymi skrótami dotarliśmy do Schroniska nad przepięknym Morskim Okiem. Po drodze nie ominęły nas wspaniałe widoki, a że była piękna przejrzysta pogoda, widzieliśmy jak na dłoni między innymi nasz najwyższy polski szczyt Rysy (2501 m.n.p.m.).

Kolejny dzień to frajda full wypas. Przez wielu wyczekiwane od samego początku kolonii 8 godzin szaleństwa w Energylandii. Przez całą drogę było słychać kto na czym będzie zjeżdżał i kto się czego nie boi. Samo miejsce robi naprawdę wrażenie. Nieprzebrane tłumy dzieci i dorosłych, długie kolejki chętnych do poszczególnych atrakcji. Dla najodważniejszych Hyperion, SpeedWaterCoaster i Zadra WoodenCoaster. Ponadto dziesiątki innych kolejek, z wodnymi armatkami, trzęsące się i „zwykłe” zjeżdżalnie suche i mokre. Wszystkie nasze dzieci bardzo odpowiedzialnie podeszły do atrakcji. Każdy bawił się na swoim poziomie i w swoim tempie. Gdy przyszła godzina powrotu, większość dzieci była tak rozbawiona, że chciała zostać na drugi dzień.

I nie wiadomo, jak to się stało ale nadeszły ostatnie dni naszej kolonii. Pożegnanie Zakopanego i powrót do domu, a po drodze odwiedziny Krakowa. Być w Krakowie to obowiązkowo przejść Drogą Królewską, obok słynnej Bramy Floriańskiej i Barbakanu. Musieliśmy zobaczyć Bazylikę Mariacką z przepięknym ołtarzem Wita Stwosza, Sukiennice, okno papieskie i królewski Wawel ze smokiem ziejącym ogniem. I tak jak Zakopane rankiem płakało na nasze pożegnanie, także Kraków zdawało się, że chce nam zaśpiewać wieczorny patetyczny wiersz o Ojczyźnie autorstwa Marka Grechuty. „Gdy pytasz mnie czym Ojczyzna jest, odpowiem: Czyś chociaż raz chodził po rynku w Krakowie”. Tak! My chodziliśmy nie tylko po Krakowie i wiemy już na pewno czym jest nasza Ojczyzna. Po tak bogatych wrażeniach i intensywnych 10 dniach wakacji, dzięki naszemu doskonałemu kierowcy panu Bernardowi, wszyscy powróciliśmy szczęśliwie do domu.

 

Grzegorz Burcza

 

Adres

Parafia Rzymskokatolicka
pw. Wniebowzięcia NMP

ul. 3 Maja nr 17
72-300 GRYFICE

Telefon

tel. 91 384 24 13

Kancelaria parafialna

Wtorki, Środy, Piątki
w godzinach:
11.00 - 12.00 oraz 16.00 - 17.00.